poniedziałek, 31 sierpnia 2015

011. Między brakiem a nadmiarem


Brakiem czasu i rąk z jednej strony, a nadmiarem pomysłów i chęci z drugiej :)

Jestem strasznie podatna na sugestie, jeśli chodzi o druciane robótki. Wystarczy, że zobaczę coś, co co zachwyci mnie bez granic, a już mam chęć rzucić w kąt wszystko, co aktualnie dziergam i wziąć się za nowe cudo. I bardzo często tak właśnie robię. Priorytety zmieniają się jak w kalejdoskopie.
Zmęczyło mnie to wreszcie i postanowiłam sobie uporządkować plany do końca roku. Nie żeby były one odtąd twarde i niewzruszone, jakiś tam margines wolności sobie zostawię, ale jednak niech ja mam na piśmie, i to publicznym :) co i w jakiej kolejności robić.

Po pierwsze – projekty, robione na zamówienie, mają pierwszeństwo. Absolutne, i to nie podlega dyskusji. W obliczu apokalipsy najpierw kończę zamówienia, a dopiero potem uciekam przed zombi :)

sobota, 22 sierpnia 2015

010. Porozmawiajmy o schematach



Wyznam szczerze, że główną przyczyną, dla której dość późno wzięłam się za dzierganie chust, była nieumiejętność czytania schematów wzorów. Mając tylko opis słowny, umiałam wyobrazić sobie (no, mniej więcej...), co będę miała na drutach. Patrząc na schemat – czułam się jak ciemna masa, gapiąca się na kratki i znaczki i nierozumiejąca z nic absolutnie NIC.
A teraz, zbrojna w doświadczenie :) mogę sobie uporządkować wiedzę na temat schematów i przy okazji podzielić się nią z kimś, komu może się przyda.

Zanim w ogóle przejdę do schematów, muszę podkreślić, że i tak zawsze trzeba przeczytać opis. Zawsze. Choćby był w dzikim języku, to i tak trzeba albo znaleźć przekład na język znany, albo spróbować rozszyfrować samodzielnie. Bez opisu ani rusz, bo opis zawiera wszystkie uwagi odnośnie schematów (a przynajmniej powinien, ale umówmy się, że ja tu piszę o porządnie przygotowanych wzorach, a nie robionych na odwal, gdzie trzeba kombinować, „co autor miał na myśli”).

Generalnie zatem bierzemy w łapki wydrukowany schemat i coś do pisania, po czym zaczynamy czytać, od razu zaznaczając miejsca newralgiczne, niezrozumiałe, albo po prostu ważne. Ja sama bardzo często informacje z opisu przepisuję gdzieś obok schematów, żeby potem w panice nie wertować sporego nieraz pliku.

środa, 19 sierpnia 2015

009. Norweska jesień


 

Zbliża się, zbliża. Liście jeszcze zielone, winogrona jeszcze niedojrzałe, orzechy jeszcze nie spadają – ale w powietrzu już ją czuć. Jesień. Niespecjalnie moja ulubiona pora roku, ale, co by nie mówić – kolorystycznie zachwyca.

Jesień i estońska Pomarańcza – połączenie doskonałe. Bo ciepłe. Bo radosne. Bo energetyczne. A jeśli jeszcze i kształt wpisuje się w symbolikę tej pory roku... No więc popełniłam klonowy liść w wersji jesiennej, który poleci do Norwegii :)

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

008. Wzorów moc


Ponieważ chwilowo nie mam nic nowego, co mogłabym pokazać (bo jedno się suszy, a drugie robi), porozważam sobie trochę o mojej aktualnie ulubionej włóczce, czyli Estońskiej Artystycznej – Aade Long.
Niespecjalnie lubię czystą wełnę, bo gryzie, ale dla estonki robię wyjątek – przy takich kolorach zgadzam się zostać nie tylko pogryziona, ale i zjedzona, to farbowanie wynagradza wszystko! Oraz dostarcza niezapomnianych wrażeń przy wyborze wzoru.

No bo tak: generalnie jestem przyzwyczajona, że to wzór „robi” chustę/szal/bluzkę/ (niczego nie skreślać, potrzebne dopisać). Można zrobić coś prościutkiego, i czasem ta prostota jest wręcz pożądana, ale nawet niewielkie pasmo ażuru czy warkocz umieszczony w strategicznym miejscu sprawiają, że wyrób nabiera indywidualności i przyciąga wzrok. A estonka jest pod tym względem wredna wyjątkowo, bo naprawdę trudno znaleźć taki wzór, którego jej kolory nie zabiją. Mało który wzór zyskuje na oczopląśnym farbowaniu, jakim jest na przykład Tęcza czy wykorzystany przeze mnie Festival. Tutaj prostota jest nie tylko pożądana, ale wręcz wymagana. Ale ja nie szukam prostych dróg, o nie...

Poszperałam na Ravelry. Poszperałam w runetach. Przyjrzałam się z uwagą swojemu zasobowi estonek (to ten na górze, przy czym Pomarańcza jest już zaanektowana i robiona, ale mam przed sobą jeszcze pięć kolorów, w tym cztery, jak dotąd, bezpańskie). Podumałam nad tym wszystkim. I coś mi z tego wszystkiego wyszło.

niedziela, 2 sierpnia 2015

007. Tyle dużo możliwości

 
Czyste szczęście w zeszłym tygodniu przytargałam sobie z poczty i wygląda ono tak:



Dziewięć motków włóczki. Ponad kilogram możliwości. Mnóstwo pomysłów. Pracy – że o ja dziękuję. No, czy to nie szczęście? :)

sobota, 1 sierpnia 2015

006. Festivalowa radość


W poprzednim wpisie wrzuciłam zajawkę mojej aktualnej odskoczni od robienia koca dla E. Donoszę z radością, że takoż odskocznia, jak i koc, są już skończone. Koc czeka jeszcze na upranie – bo ja czekam na pogodę, żeby mi szybko wysechł na pieprz, a nie smętnie zwisał ze sznurka przez parę dni. Odskocznia natomiast została już uprana, wysuszona i obfocona :)