To, co widzicie powyżej, jest efektem nie nagłego ataku na fabrykę włóczek, a konieczności dokonania inwentaryzacji posiadanych zasobów. Która to konieczność zaatakowała mnie z siłą huraganu, bo zasiadłam do układania planów robótkowych na nowy rok. I jednym z tych planów było ograniczenie włóczkowych zakupów, bo motki powoli przestają mi się mieścić w szafie... Trzeba więc było skonfrontować stan posiadania z planami projektów tak, żeby wszystko się zgodziło jak w szwajcarskim zegarku :)
No. Zatem jak już wiem, co mam, co dokupić MUSZĘ (a nie: CHCĘ), to plany wyglądają tak...