To wcale nie
tak, że przez ostatni rok nic nie robiłam, choć fakt, że blog
leżał półmartwy, może sprawiać takie wrażenie. Czas nadrobić
trochę te zaległości i pochwalić się (a jakże!) tym wszystkim,
co zajmowało mi ręce :) Zacznę od czegoś, co jest spóźnione o
ponad dwa miesiące, ale że na dniach znów sypnęło śniegiem...
Bo śnieg, choćby padał w maju, zawsze budzi we mnie świąteczny
nastrój, a prezentowany poniżej szalik jest tak świąteczny, jak
tylko może.
A poza tym,
chętnie wracam do tego projektu, bo to było coś, co sprawiało mi
czystą frajdę właściwie na każdym etapie: od wyboru napisów i
ich ułożenie, przez dobór czcionki, rozrysowanie liter (każdej z
osobna!) po samo dzierganie.