Wzięłam się wreszcie za Alpine Meadows, zwane pieszczotliwie Alpinkami.
Pierwszy raz robię podwójną nitką, w dodatku te nitki są w różnych kolorach, i o mamusiu, jak mi się to połączenie podoba! Obie to Haapsalu, jedna w barwie ecru, druga - czego żadne zdjęcie nie odda - w kolorze głębokiej, nasyconej zieleni. Początkowo Alpinki miały być li i jedynie zielone, ale nie udało mi się kupić dwóch motków zielonej Haapsalu, a jeden to może być za mało. Dołączyłam zatem kremową nić, no bo co mi się będzie pół motka marnować. I o mamo kochana..! :)
Jeszcze raz: wpadłam w zachwyt absolutny, niepomierny i niebosiężny :) To są alpejskie łąki wczesnojesiennym, mglistym porankiem, leciutko tylko rozświetlonym przez przebijające się zza chmur słońce. Gdyby nić była biała, a nie kremowa, miałabym skojarzenia z pierwszym śniegiem i to też byłoby doskonałe, ale ecru idealnie wpasowało się w panującą porę roku. Jeszcze się tylko zastanawiam, czy ażur też robić dwubarwny, czy jednak wyłącznie zielony (pod warunkiem, że znajdę drugi koniec nitki, ukryty gdzieś głęboko w motku).
Ale ten melanż..!
*z powyższym okrzykiem na ustach i w duszy idzie napawać się melanżowymi oczkami, przyrastającymi w tempie rozpędzonej górskiej kozicy ;) *