środa, 19 sierpnia 2015

009. Norweska jesień


 

Zbliża się, zbliża. Liście jeszcze zielone, winogrona jeszcze niedojrzałe, orzechy jeszcze nie spadają – ale w powietrzu już ją czuć. Jesień. Niespecjalnie moja ulubiona pora roku, ale, co by nie mówić – kolorystycznie zachwyca.

Jesień i estońska Pomarańcza – połączenie doskonałe. Bo ciepłe. Bo radosne. Bo energetyczne. A jeśli jeszcze i kształt wpisuje się w symbolikę tej pory roku... No więc popełniłam klonowy liść w wersji jesiennej, który poleci do Norwegii :)


Robiłam z estońskiej artystycznej (tak, jeszcze długo się od niej nie uwolnię i wcale mnie to nie martwi), średniej grubości, czyli 400 metrów w 100 gramach. Poszło coś około 200 gramów. Druty nr 4,5, żeby dzianina nie była zbyt zwarta.
Z dużego kłęba zostały małe kłębuszki:

Przed...

...i po.
Wzór pochodzi z ravelry.com i to jest pierwszy kupiony przez mnie wzór. Już go kiedyś zauważyłam, sama jednak nie zdecydowałabym się na kupno (a co, gdyby okazał się za trudny?), ale, jak zawsze, najlepszą metodą jest porządny szturchaniec, w tym przypadku – wyraźne życzenie przyszłej właścicielki Liścia, że tylko to i nic innego :)
 



Zasadniczo wzór nie był trudny, jednak skóra mi ścierpła, kiedy przeczytałam, że trzeba ucinać nitkę na czubku każdej „wypustki”, po czym doczepiać ją w odpowiednim miejscu i dziergać dalej. Mam alergię na takie cięcie nici, bo wpadam w panikę, że to się spruje od razu w pierwszym praniu. Niby wiem, że estonka jest pod tym względem bezkonfliktowa, bo pod wpływem wody nitki zazębiają się ze sobą na amen i prucie tego to jest mordęga, ale i tak... brrr! Po skończeniu nici zabezpieczałam na blachę, nic nie miało prawa się wyciągnąć; wsadzenie całości do wody to był płacz i zgrzytanie zębów. Ale wyszło toto z kąpieli całe i nieuszkodzone, więc mogłam się zacząć bawić w blokowanie.

Blokowanie wyglądało tak:



Sześć drutów, wbitych w narzuty wzdłuż trzech głównych „nerwów”, oraz od cholery szpilek. Widać, że te „nerwy”, oprócz centralnego, w pewnym momencie się zawijają w dół, stąd druty są poprowadzone tylko do tego miejsca zmiany linii, a dalej radziłam sobie szpilkami. I wyszło idealnie, mimo że nie pilnowałam specjalnie symetrii:



Doczepianie nitki miało też tę wadę, że rwało się pasmo koloru. Nie podobało mi się to, a że miałam więcej włóczki, niż przewidywał wzór, to pobawiłam się w dopasowywanie. Skoro już i tak muszę ciąć, to jeden raz więcej, jeden mniej... ;) Idealnie nie jest, ale i tak lepiej, niż wychodziłoby bez dopasowania barw: przejście z wściekłej żółci do głębokiej czerwieni w środku rzędu zupełnie mi nie odpowiadało.


Pruć nie musiałam. Pomyliłam się ze dwa razy, ale akurat w dżerseju spokojnie można to zignorować, bo i tak nie widać :) A te poważniejsze omyłki naprawiałam od razu i w momencie, kiedy musiałam podzielić oczka na pięć części, wszystko się zgodziło jak w szwajcarskim zegarku. Tak, jestem z siebie dumna :)

Nie mam zielonego pojęcia, jaka jest norweska jesień. Ale mam nadzieję, że dzięki tej chuście przynajmniej w jednym zakątku Skandynawii będzie ona odrobinkę cieplejsza i radośniejsza :) Oby się chusta dobrze nosiła!

Macie ludzia. Ludź jest rozmazany, bo fotograf nie ma pojęcia o aparatach cyfrowych :)

4 komentarze:

  1. Odebrałam! Przesyłka doszła błyskawicznie. Chusta jest zachwycająca, od wczoraj zadaję w niej szyku i prędko jej nie zdejmę :D Te dwa górne odnogi liścia są idealne do spięcia broszą pod szyją. Całość jest bardzo efektowna, jedyna w swoim rodzaju, no zachwycająca *rozpływa się* Jeśli nie masz mnie dosyć to będę co jakiś czas żebrać o dzieło :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff, bardzo się cieszę, zarówno z tego, że doszła (bo miałam atak paniki na tle tego, że akurat tę przesyłkę poczta zagubi gdzieś w swoich czeluściach:) ), jak i z tego, że się podoba (tu z kolei panika była z cyklu "a co, jeśli się nie spodoba?!"). Mam nadzieję, że będzie się dobrze nosić i dobrze grzać :)

      Usuń
  2. Nie dziwię się, że skóra Ci cierpła podczas cięcia nitek i blokowania. Kolonowy liść w estońskich pomaranczach jest zachwycający :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blokowanie wbrew pozorom nie było aż tak straszne, bo estonka blokuje się właściwie sama :) Choć szpilek musiałam użyć w jakiejś potwornej ilości, fakt :)
      A co do cięcia nitek... ręka mi drżała za każdym razem :)

      Usuń