poniedziałek, 14 września 2015

013. Granatowy barter



Coś, co od dawna chciałam zrobić, bo i proste, i efektowne, ale zawsze znajdowało się coś innego, co trzeba było zrobić już-teraz-zaraz i Revontuli była odkładana „do lepszych czasów”. I pewnie by tak leżała i leżała, a lepsze dla niej czasy nie nadchodziły, gdyby nie zapragnęła jej mieć Kobalamina ze Sztuki węzłów*. Ten konkretny wzór, w trzech odcieniach niebieskiego, z miłej niegryzącej włóczki. Radośnie podrzuciłam pomysł wykorzystania BabyAlpaca Silk, Kobaś zdała się na mnie - i oto jest.

Revontuli. Zorza północna.


Moja pierwsza półkolista chusta. Lekko zmodyfikowałam wzór, dokładając jedną sekwencję oczek pomiędzy liniami tworzonymi z „narzut, dwa razem na prawo”, żeby wyszło równo po trzy takie sekwencje na kolor.

BabyAlpaca Silk to grubsza siostra :) mojego ukochanego Lace'a – ma dokładnie taki sam skład, tylko w 100 gramach są 334 metry, a nie 800. No i właśnie ten skład zrobił mi niespodziankę.

Do Lace'e jestem przyzwyczajona. Pamięć o tym, że jest tam jedwab, mam nie tyle w głowie, co w palcach – one wiedzą, że jedwab na metalowych drutach skutkuje oddalaniem się oczek w zorganizowanym pośpiechu z tychże drutów, i w związku z tym same układają się tak, żeby przytrzymać oczka we właściwym miejscu. A do BabyAlpaca Silk moje palce nie są przyzwyczajone. Rezultat? Oczka leciały z drutów ze świstem, i mało, że z drutów! One się pruły z radosną szybkością! Jedno wyplątywało się z drugiego tak szybko, że najlżejszy nawet mój ruch powodował dziurę na parę rzędów. Zanim opanowałam draństwo, upłynęło ładnych parę chwil oraz mnóstwo niecenzuralnych słów. Obeszło się na szczęście bez napojów uspokajających... :) Ja naprawdę nie wiem, skąd to pokutujące w narodzie przekonanie, że dzierganie na drutach to taka uspokajająca czynność.



Ale! Te wszystkie początkowe niewygody wynagrodziła sama dzianina. Jest niewiarygodnie miękka, gładka, trochę chłodna – ale to tylko pierwsze wrażenie, bo najpierw czuć jedwab, a dopiero potem alpakę. A alpaka grzeje, nie gorzej niż wełna owcza, za to nie gryzie tak perfidnie. Poszły cztery motki włóczki, czyli niecałe 200 g, przy czym w przypadku najjaśniejszego koloru zużyłam równo dwa motki - po zamknięciu oczek zostało mi dokładnie 1,7 m. Hardkor, jednym słowem, bo panicznie się bałam, że mi zabraknie.

Linia z trzech oczek razem na prawo (z oczkiem środkowym na wierzchu) to chyba mój ulubiony sposób przerabiania - wychodzi taka ładna i równiutka.

A tak wyglądają oczka dodawane na nitce poprzedniego rzędu (to jest to pionowe). Dziury ewidentnie są mniejsze, niż przy narzutach, a na dodatek dają ładny efekt.

Początek prułam trzy razy. Nie pasowały mi druty. Zaczęłam od 3,5, jak producent przykazał, nie zachwycił mnie rezultat, bo za zwarty. Zmieniłam na 3,75. Niby lepiej, ale jeszcze nie to. Rozeźliłam się porządnie, złapałam czwórki, z twardym postanowieniem nie zmieniać ich już, żeby nie wiem co, i okazało się, że to jest to. Dzianina nie jest zwarta, ale nie jest też dziurawa, układa się miękko i posłusznie. Pranie i blokowanie to była pestka, BabyAlpaca blokuje się jak złoto. Jak położyłam, tak leżała, nie próbowała się zwijać, ściągać ani nic podobnego. Użyłam może ze dwadzieścia szpilek.

Na brzegu - łańcuszek. Elastycznie i estetycznie.

A na końcu - sześć rzędów ściegu francuskiego, żeby się nie zwijało do środka.

Revontuli to „zorza północna”, ale mnie się kojarzy bardziej z pajęczyną :) I już rozmyślam, jak tę „pajęczynowość” z niej wydobyć. Zasadniczo dodawać oczka można za pomocą narzutów, a nie na nitce poprzedniego rzędu, wtedy będą spore dziury. Można też zwiększyć liczbę linii „narzut, dwa razem na prawo”, a zmniejszyć liczbę zwartych rzędów z oczek prawych i lewych. Wtedy będzie chusta mniej praktyczna, a bardziej ozdobna. A jakby jeszcze zrobić ją z czarnej włóczki i dorzucić kilka białych albo lepiej przezroczystych koralików, chaotycznie umieszczonych... Hmmm...

Chusta ma dwie strony :) Tak wygląda lewa.


To jeszcze kilka słów odnośnie nazwy. Barter – bo za tę chustę dostanę coś, co zamówiłam, i to będzie coś specjalnego. Granatowego :) A co – to pokażę pod koniec października, bo to mój prezent urodzinowy :)

Mam nadzieję, że w kwestii przytulaśności i mizialności chusta spełniła oczekiwania :) Oby się dobrze nosiła i oby z takim ocieplaczem żadna zima nie była straszna!



* Tak BTW, bardzo polecam zajrzeć – istne cuda tam są :)



6 komentarzy:

  1. Jakiś podstępny Ktul chciał przejąć moją chustę! Dzielna Alla się nie dała i Revontuli do mnie dotarła.
    I potwierdzam, przy dotyku jest chłodna, a grzeje jak mały piecyk. Dla mnie to dobrze, bo mam coś jak zimna strona ulubionej poduszki :) Przytulaśna jest też odpowiednio, może odrobinę drażni mnie w szyję, ale ja mam szyję bardzo wrażliwą, swetra z golfem nie założę nawet pod karą chłosty. Ale żeby otulić plecy i ramiona, jest idealna.
    Dzięki <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polconowego Ktula w granatowych głębinach nie mogłam sobie odmówić :)
      Cieszę się, że Ci się podoba, żebyś Ty wiedziała, jaką ja miałam tremę..! I oczywiście polecam się na przyszłość :D

      Usuń
  2. Jak mi się ten wzór dołu z Batmanem kojarzy. ;D *marzy o ciepłej pelerynie*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Nie tylko Tobie! Gayaruthiel też miała takie skojarzenia :)

      Usuń
  3. Śliczna chusta :) Moja nabiera mocy.... Kiedyś ją zrobię;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :)

      Gdyby nie motywacja, to ja bym odkładała i odkładała udzierganie tego wzoru :)

      Usuń