Coś, co od
dawna chciałam zrobić, bo i proste, i efektowne, ale zawsze
znajdowało się coś innego, co trzeba było zrobić już-teraz-zaraz
i Revontuli była odkładana „do lepszych czasów”. I pewnie by
tak leżała i leżała, a lepsze dla niej czasy nie nadchodziły,
gdyby nie zapragnęła jej mieć Kobalamina ze Sztuki węzłów*. Ten
konkretny wzór, w trzech odcieniach niebieskiego, z miłej
niegryzącej włóczki. Radośnie podrzuciłam pomysł wykorzystania
BabyAlpaca Silk, Kobaś zdała się na mnie - i oto jest.
Revontuli.
Zorza północna.
Moja
pierwsza półkolista chusta. Lekko zmodyfikowałam wzór, dokładając
jedną sekwencję oczek pomiędzy liniami tworzonymi z „narzut, dwa
razem na prawo”, żeby wyszło równo po trzy takie sekwencje na
kolor.
BabyAlpaca
Silk to grubsza siostra :) mojego ukochanego Lace'a – ma dokładnie
taki sam skład, tylko w 100 gramach są 334 metry, a nie 800. No i
właśnie ten skład zrobił mi niespodziankę.
Do Lace'e
jestem przyzwyczajona. Pamięć o tym, że jest tam jedwab, mam nie
tyle w głowie, co w palcach – one wiedzą, że jedwab na
metalowych drutach skutkuje oddalaniem się oczek w zorganizowanym
pośpiechu z tychże drutów, i w związku z tym same układają się
tak, żeby przytrzymać oczka we właściwym miejscu. A do BabyAlpaca
Silk moje palce nie są przyzwyczajone. Rezultat? Oczka leciały z
drutów ze świstem, i mało, że z drutów! One się pruły z
radosną szybkością! Jedno wyplątywało się z drugiego tak
szybko, że najlżejszy nawet mój ruch powodował dziurę na parę
rzędów. Zanim opanowałam draństwo, upłynęło ładnych parę
chwil oraz mnóstwo niecenzuralnych słów. Obeszło się na
szczęście bez napojów uspokajających... :) Ja naprawdę nie wiem, skąd to pokutujące w narodzie przekonanie, że dzierganie na drutach to taka uspokajająca czynność.
Ale! Te
wszystkie początkowe niewygody wynagrodziła sama dzianina. Jest
niewiarygodnie miękka, gładka, trochę chłodna – ale to tylko
pierwsze wrażenie, bo najpierw czuć jedwab, a dopiero potem alpakę.
A alpaka grzeje, nie gorzej niż wełna owcza, za to nie gryzie tak
perfidnie. Poszły cztery motki włóczki, czyli niecałe 200 g, przy czym w przypadku najjaśniejszego koloru zużyłam równo dwa motki - po zamknięciu oczek zostało mi dokładnie 1,7 m. Hardkor, jednym słowem, bo panicznie się bałam, że mi zabraknie.
Linia z trzech oczek razem na prawo (z oczkiem środkowym na wierzchu) to chyba mój ulubiony sposób przerabiania - wychodzi taka ładna i równiutka. |
A tak wyglądają oczka dodawane na nitce poprzedniego rzędu (to jest to pionowe). Dziury ewidentnie są mniejsze, niż przy narzutach, a na dodatek dają ładny efekt. |
Początek
prułam trzy razy. Nie pasowały mi druty. Zaczęłam od 3,5, jak
producent przykazał, nie zachwycił mnie rezultat, bo za zwarty.
Zmieniłam na 3,75. Niby lepiej, ale jeszcze nie to. Rozeźliłam się
porządnie, złapałam czwórki, z twardym postanowieniem nie
zmieniać ich już, żeby nie wiem co, i okazało się, że to jest
to. Dzianina nie jest zwarta, ale nie jest też dziurawa, układa się
miękko i posłusznie. Pranie i blokowanie to była pestka,
BabyAlpaca blokuje się jak złoto. Jak położyłam, tak leżała,
nie próbowała się zwijać, ściągać ani nic podobnego. Użyłam
może ze dwadzieścia szpilek.
Na brzegu - łańcuszek. Elastycznie i estetycznie. |
A na końcu - sześć rzędów ściegu francuskiego, żeby się nie zwijało do środka. |
Revontuli to
„zorza północna”, ale mnie się kojarzy bardziej z pajęczyną
:) I już rozmyślam, jak tę „pajęczynowość” z niej wydobyć.
Zasadniczo dodawać oczka można za pomocą narzutów, a nie na nitce
poprzedniego rzędu, wtedy będą spore dziury. Można też zwiększyć
liczbę linii „narzut, dwa razem na prawo”, a zmniejszyć liczbę
zwartych rzędów z oczek prawych i lewych. Wtedy będzie chusta
mniej praktyczna, a bardziej ozdobna. A jakby jeszcze zrobić ją z
czarnej włóczki i dorzucić kilka białych albo lepiej
przezroczystych koralików, chaotycznie umieszczonych... Hmmm...
Chusta ma dwie strony :) Tak wygląda lewa. |
To jeszcze
kilka słów odnośnie nazwy. Barter – bo za tę chustę dostanę
coś, co zamówiłam, i to będzie coś specjalnego. Granatowego :) A
co – to pokażę pod koniec października, bo to mój prezent
urodzinowy :)
Mam
nadzieję, że w kwestii przytulaśności i mizialności chusta
spełniła oczekiwania :) Oby się dobrze nosiła i oby z takim
ocieplaczem żadna zima nie była straszna!
* Tak BTW,
bardzo polecam zajrzeć – istne cuda tam są :)
Jakiś podstępny Ktul chciał przejąć moją chustę! Dzielna Alla się nie dała i Revontuli do mnie dotarła.
OdpowiedzUsuńI potwierdzam, przy dotyku jest chłodna, a grzeje jak mały piecyk. Dla mnie to dobrze, bo mam coś jak zimna strona ulubionej poduszki :) Przytulaśna jest też odpowiednio, może odrobinę drażni mnie w szyję, ale ja mam szyję bardzo wrażliwą, swetra z golfem nie założę nawet pod karą chłosty. Ale żeby otulić plecy i ramiona, jest idealna.
Dzięki <3
Polconowego Ktula w granatowych głębinach nie mogłam sobie odmówić :)
UsuńCieszę się, że Ci się podoba, żebyś Ty wiedziała, jaką ja miałam tremę..! I oczywiście polecam się na przyszłość :D
Jak mi się ten wzór dołu z Batmanem kojarzy. ;D *marzy o ciepłej pelerynie*
OdpowiedzUsuńHa! Nie tylko Tobie! Gayaruthiel też miała takie skojarzenia :)
UsuńŚliczna chusta :) Moja nabiera mocy.... Kiedyś ją zrobię;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dziękuję! :)
UsuńGdyby nie motywacja, to ja bym odkładała i odkładała udzierganie tego wzoru :)