Pamiętacie
Granatowy barter? Zrobiłam granatową chustę i w zamian miałam otrzymać COŚ. COŚ dzisiaj właśnie dotarło :)
Bransoletka, którą sobie zamówiłam u
Kobalaminy, choć zazwyczaj bransoletek nie noszę, ale taką z granatów to bardzo chciałam mieć. A że pod koniec października mam urodziny, okrągłe takie w dodatku, to pomyślałam: "A właściwie czemu by nie?"
Prezent urodzinowy przyszedł dziesięć dni wcześniej, znaczy, mogę już rozpoczynać świętowanie :)
Ale nie przyszedł sam, o nie. Miał towarzystwo.
Kolczyki.
Jeżujeżujeżu, wpadłam w zachwyt i trwać w nim będę jeszcze długo, bo to śliczny komplet jest! O, sami popatrzcie :)
Zdjęcia były robione w afekcie z absolutnym zlekceważeniem zasad dobrej fotografii, stąd nie widać tego wewnętrznego, szkarłatnego ognia granatów, ale uwierzcie, on tam jest :)
Trochę udało się go złapać tutaj:
A tak wygląda na mojej łapce:
Borem a prawdą, kiedy wyjęłam bransoletkę z pudełeczka, pierwszą moją myślą było: "Cholera, rąbnęłam się przy podawaniu obwodu nadgarstka". Bransoletka wyglądała na zbyt małą - ale nie, Kobaś to profesjonalistka, bransoletka leży jak ulał! I to jest jeszcze jeden powód do zachwytu: rzadko noszę bransoletki, bo denerwuje mnie ich "samodzielność" - a to się okręcą, a to zjadą do łokcia, a to w ogóle spadną (mam wąską dłoń, obwód nadgarstka to 14 cm, więc tego...). A granatowa siedzi idealnie! Jak zapięłam, tak została. No mówię, ideał!
Kobasiu, bardzo, bardzo Ci dziękuję! :* I za bransoletkę, i za kolczyki, i za kartkę, i w ogóle za wszystko :) Zdobyłaś stałą klientkę, a może i dwie, bo moja Mama stwierdziła, że takiej piękności to jeszcze nie widziała i ona też chce taką, tylko jeszcze musi się zdecydować co do koloru :)
Dziękuję jeszcze raz!