niedziela, 6 grudnia 2015

023. Uzupełnianie zasobów




Listopad był jakiś taki... z jednej strony niemrawy dziergalniczo, bo skończyłam tylko dwie chusty, z drugiej intensywny, bo rozgrzebałam sześć dodatkowych robótek o różnych gabarytach, przeznaczeniu i sposobie wykonania. Poza tym trochę sobie pochorowałam, trochę pochorowała sobie moja Mama, w dalszej rodzinie też nie było za wesoło... Generalnie nie miałam głowy do cykania zdjęć i pisania notek, ale powoli we wszystkim można zaobserwować poprawę z wyjątkiem pogody, więc mogę trochę odetchnąć i ogarnąć się robótkowo i życiowo.

Ta notka będzie taka trochę dla nabrania rozpędu (okazuje się, że przez miesiąc zapomniałam, jak się pisze wpisy na bloga!) - pokażę kawałek z gromadzonych na potęgę zapasów, bo, jak wiadomo, nie ma czegoś takiego, jak "za dużo włóczki". I co z tego, że żeby to wszystko pomieścić, musiałam opróżnić kolejną szufladę...


W zeszłym tygodniu dostałam całe dwie paczki, łącznie coś ponad kilogram włóczkowego dobra.

Ten wielgachny kłąb to zaledwie 50 gramów!

Z kudłatej Melody i gładkiego Big Merino powstanie poncho – ale nie takie zwykłe, o nie... :) Zabiorę się za nie w styczniu, choć może – ale tylko może – uda mi się złapać za druty już po świętach. Melody to Dropsowa nowość, kudłata, miękka i przytulaśna. I już widzę, że sugerowany przez producenta rozmiar drutów (7,00) będzie za mały – tu trzeba z czymś porządnym, dziewiątką co najmniej.
Big Merino jest ładne, równe i miękkie, zupełnie jak nie wełna ;) Podejrzewam, że oczka z tego będą wychodziły idealne już na etapie dziergania, nie czekając na kąpiel i blokowanie.


Zielony kaprys – to surowy jedwab. Na cewce jest ok. 500 metrów, ale nie podano wagi, trudno mi więc przeliczyć stosunek metrów do 100 g. Nie robiłam jeszcze niczego z jedwabiu, nawet takiego „normalnego”, a surowego to nawet w łapach nie trzymałam. Dorzuciłam więc sobie jeden egzemplarz do zamówienia, sprawdzę, z czym to się je.



A to z kolei kaprys mojej Mamy. Od endokrynologa Mama usłyszała, że na problemy z tarczycą dobrze jest nosić szalik z wełny szetlandzkiej. Zbaraniałam z deczka i już nabrałam oddechu na długą tyradę odnośnie medycyny alternatywnej, przesądów i „XXI wiek na dworze!”, ale w porę się inteligentnie przymknęłam. Bo uświadomiłam sobie, że już od jakiegoś czasu mam zakusy na tę wełnę, chcę ją pomacać i może nawet coś udziergać, a tu pretekst sam mi się ładuje w ręce! Grzech nie skorzystać :)

Szetlandzka mnie dziwi. Jest... lekka, prawie nieważka. I nie chodzi tu o to, że motek ma 50 g ani o to, że już dość długo pracuję z estonką i to taką zwijaną w kłęby powyżej 200 g, więc mogę mieć zaburzone odczuwanie wagi. Nie, Big Merino to też 50 g, a jak się weźmie Dropsa i szetlandzką, to Big Merino się czuje, a szetlandzkiej nie, jakby ręka była pusta. No nie umiem tego opisać, ale jestem zachwycona! Gryzie trochę, mniej niż estonka, nie rozwarstwia się, ogólnie jest całkiem sympatyczna, a ta jej lekkość sprawia, że poważnie zastanawiam się nad hurtowym zakupem celem zamiany na sweter.



Na koniec dla odmiany sztuczność delikatna, gładka i milusia – akryl Himalaya Mercan, w czterech odsłonach. Jakiś czas temu na stronie Intensywnie Kreatywnej zrobiła furorę testowa wersja projektu LadyIn Yarn – Motley. Mnie też ten zachwyt nie ominął, nabyłam zatem odpowiednią kolorystycznie Himalayę. Jedna wersja będzie granatowo-srebrna, druga czarno-czerwona. No i co, że w życiu nie zrobiłam ani jednego brioszkowego oczka, dla takiej chusty specjalnie się nauczę ;)

Zarzekam się, że żadnej więcej włóczki, póki nie przerobię chociaż połowy posiadanych zasobów, a jak na złość widziałam nową dostawę estonek, w tym kolor, na który czaiłam się już od dawna - Hiszpański. Nic to, jestem twarda i niewzruszona, Hiszpański mi nie ucieknie... prawda?

 

4 komentarze:

  1. Zapasy imponujące:) ale rzeczywiście włóczki nigdy za wiele. Pozostaje z niecierpliwością oczekiwać na nowe udziergi. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy za wiele, owszem, ale jakiś umiar jednak warto by zachować, bo inaczej okaże się, że muszę się przeprowadzić do innego pokoju, bo mój zostanie w całości zaanektowany przez kłębki i motki :)

      Usuń
  2. Piekne zakupy. A poncza nie moge sie doczekać:-) Pozdrawiam serdecznie:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już ostrzę druty na ponczo :) Jakaś dodatkowa para rąk by się przydała...

      Usuń