Listopad był
jakiś taki... z jednej strony niemrawy dziergalniczo, bo skończyłam
tylko dwie chusty, z drugiej intensywny, bo rozgrzebałam sześć
dodatkowych robótek o różnych gabarytach, przeznaczeniu i sposobie
wykonania. Poza tym trochę sobie pochorowałam, trochę pochorowała
sobie moja Mama, w dalszej rodzinie też nie było za wesoło...
Generalnie nie miałam głowy do cykania zdjęć i pisania notek, ale
powoli we wszystkim można zaobserwować poprawę z wyjątkiem
pogody, więc mogę trochę odetchnąć i ogarnąć się
robótkowo i życiowo.
Ta notka
będzie taka trochę dla nabrania rozpędu (okazuje się, że przez miesiąc
zapomniałam, jak się pisze wpisy na bloga!) - pokażę kawałek z gromadzonych na potęgę zapasów, bo, jak wiadomo, nie ma czegoś takiego, jak "za dużo włóczki". I co z tego, że żeby to wszystko pomieścić, musiałam opróżnić kolejną szufladę...
W zeszłym
tygodniu dostałam całe dwie paczki, łącznie coś ponad kilogram
włóczkowego dobra.
Ten wielgachny kłąb to zaledwie 50 gramów! |
Z kudłatej
Melody i gładkiego Big Merino powstanie poncho – ale nie takie
zwykłe, o nie... :) Zabiorę się za nie w styczniu, choć może –
ale tylko może – uda mi się złapać za druty już po świętach.
Melody to Dropsowa nowość, kudłata, miękka i przytulaśna. I już
widzę, że sugerowany przez producenta rozmiar drutów (7,00) będzie
za mały – tu trzeba z czymś porządnym, dziewiątką co najmniej.
Big Merino
jest ładne, równe i miękkie, zupełnie jak nie wełna ;)
Podejrzewam, że oczka z tego będą wychodziły idealne już na
etapie dziergania, nie czekając na kąpiel i blokowanie.
Zielony
kaprys – to surowy jedwab. Na cewce jest ok. 500 metrów, ale nie
podano wagi, trudno mi więc przeliczyć stosunek metrów do 100 g.
Nie robiłam jeszcze niczego z jedwabiu, nawet takiego „normalnego”,
a surowego to nawet w łapach nie trzymałam. Dorzuciłam więc sobie
jeden egzemplarz do zamówienia, sprawdzę, z czym to się je.
A to z kolei
kaprys mojej Mamy. Od endokrynologa Mama usłyszała, że na problemy
z tarczycą dobrze jest nosić szalik z wełny szetlandzkiej.
Zbaraniałam z deczka i już nabrałam oddechu na długą tyradę
odnośnie medycyny alternatywnej, przesądów i „XXI wiek na
dworze!”, ale w porę się inteligentnie przymknęłam. Bo
uświadomiłam sobie, że już od jakiegoś czasu mam zakusy na tę
wełnę, chcę ją pomacać i może nawet coś udziergać, a tu
pretekst sam mi się ładuje w ręce! Grzech nie skorzystać :)
Szetlandzka
mnie dziwi. Jest... lekka, prawie nieważka. I nie chodzi tu o to, że
motek ma 50 g ani o to, że już dość długo pracuję z estonką i
to taką zwijaną w kłęby powyżej 200 g, więc mogę mieć
zaburzone odczuwanie wagi. Nie, Big Merino to też 50 g, a jak się
weźmie Dropsa i szetlandzką, to Big Merino się czuje, a
szetlandzkiej nie, jakby ręka była pusta. No nie umiem tego opisać,
ale jestem zachwycona! Gryzie trochę, mniej niż estonka, nie
rozwarstwia się, ogólnie jest całkiem sympatyczna, a ta jej
lekkość sprawia, że poważnie zastanawiam się nad hurtowym
zakupem celem zamiany na sweter.
Na koniec
dla odmiany sztuczność delikatna, gładka i milusia – akryl
Himalaya Mercan, w czterech odsłonach. Jakiś czas temu na stronie
Intensywnie Kreatywnej zrobiła furorę testowa wersja projektu LadyIn Yarn – Motley. Mnie też ten zachwyt nie ominął, nabyłam
zatem odpowiednią kolorystycznie Himalayę. Jedna wersja będzie
granatowo-srebrna, druga czarno-czerwona. No i co, że w życiu nie
zrobiłam ani jednego brioszkowego oczka, dla takiej chusty
specjalnie się nauczę ;)
Zarzekam się, że żadnej więcej włóczki, póki nie przerobię chociaż połowy posiadanych zasobów, a jak na złość widziałam nową dostawę estonek, w tym kolor, na który czaiłam się już od dawna - Hiszpański. Nic to, jestem twarda i niewzruszona, Hiszpański mi nie ucieknie... prawda?
Zapasy imponujące:) ale rzeczywiście włóczki nigdy za wiele. Pozostaje z niecierpliwością oczekiwać na nowe udziergi. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNigdy za wiele, owszem, ale jakiś umiar jednak warto by zachować, bo inaczej okaże się, że muszę się przeprowadzić do innego pokoju, bo mój zostanie w całości zaanektowany przez kłębki i motki :)
UsuńPiekne zakupy. A poncza nie moge sie doczekać:-) Pozdrawiam serdecznie:-)
OdpowiedzUsuńJuż ostrzę druty na ponczo :) Jakaś dodatkowa para rąk by się przydała...
Usuń