Czyli Begonia Swirl według wzoru Carfield Ma. Piękna, wymagająca i złośliwa, prawdziwa femme fatale.
Męczyłam się z nią ponad miesiąc, a pewnie nie skończyłabym do dziś, gdyby nie fakt, że, po pierwsze, jest to prezent podchoinkowy i po prostu musiał być ukończony w porę, a po drugie - Begonia zaanektowała mi żyłkę, która była potrzebna do drugiego projektu. Mam za mało żyłek, właściwie tylko trzy wymienne i kilka par drutów połączonych z żyłką na stałe. Ciągle sobie przypominam, że powinnam rozszerzyć asortyment, a najlepiej kupić wreszcie łączniki do żyłek - i ciągle o tym zapominam.
Technicznie rzecz biorąc, Begonia jest prosta jak budowa cepa (mam nadzieję, że ten brak szacunku zostanie mi wybaczony ;) ), wzór nie posiada żadnych fajerwerków, ma mnóstwo punktów odniesienia, dzięki czemu łatwo można kontrolować, czy nie popełniło się błędu, a jeśli tak - to błyskawicznie da się sprawdzić, w którym miejscu. Markery wcale nie są potrzebne, podejrzewam zresztą, że bardziej by przeszkadzały niż pomagały.
Ale w sensie pracochłonności - Begonia jest wcielonym koszmarem. Najdłuższy rząd borderu liczy sobie - bagatela - 877 oczek. Tak, 877, to nie jest pomyłka. A rzędy przed i po tym najdłuższym mają niewiele mniej. O ile część główna, ta ze spiralami, poleciała piorunem, o tyle border zastopował mnie na długo. Zgrzytałam zębami, powarkując pod nosem wymyślne inwektywy, ciskałam draństwo w kąt i nie patrzyłam w tę stronę przez kilka dni, klęłam sama siebie za wymyślenie tak skomplikowanego prezentu - ale wreszcie skończyłam.
Warto było się męczyć :)
Begonia zblokowana prezentuje się w całej krasie, a jest to widok, który wynagradza wszelkie uprzednie udręki. Aczkolwiek sam proces blokowania też dostarcza niezłej rozrywki - nie jest to ani trójkąt, ani półksiężyc, tylko spirala. No, ewentualnie można ją ułożyć w idealne kółko; mnie się nie chciało.
Zdjęcia z blokowania były robione przy sztucznym świetle i wyszły niespecjalnie, ale chciałam pokazać, że przy blokowaniu jeden koniec chusty zachodzi na drugi - nie jest łatwo to upiąć, nie można zrobić tak, że najpierw przyszpila się górną krawędź, a potem naciąga border. Trzeba blokować partiami - kwiatek po kwiatku. Szpilek idzie na to potworna ilość, ja zużyłam cztery pudełka, a i to ledwie starczyło.
Za to taki kształt ślicznie układa się na ramionach :) Planuję zrobić jeszcze jedną Begonię, tym razem jednokolorową, dla siebie. Chyba że ktoś jeszcze chce..? ;)
Pelerynka doskonała |
Druty nr 3,5, włóczka Aade Long, co chyba nikogo nie dziwi, kolor Aqua - zdjęcia go nie oddają; czyhałam na słoneczny dzień, więc jak już się trafił, to złapałam za aparat, ale to słońce było nieco wybrakowane, często chowało się za chmurami, stąd zdjęcia wyglądają, jakby były na nich co najmniej trzy różne chusty. Zapewniam jednak, że to jedna i ta sama.
Wymiary - szerokość 34 cm, długość... Nie mierzyłam, ale inne dziewiarki podają, że wzdłuż krawędzi borderu chusta ma ok. 4 metrów (sic!).
Problem z takim kształtem i takim rozmiarem polega na tym, że za diabła nie da się tego ładnie złożyć, w dodatku tak, żeby się nie pogniotło. Po wielu eksperymentach wyszło mi coś takiego:
Odnośnie włóczki, to jeszcze takie ostrzeżenie: wzór przewiduje na jedną chustę ok. 750 metrów włóczki w typie lace. Mnie wyszło prawie 900 m, a widziałam projekty, gdzie poszło ponad 1000 m. To taka uwaga, gdyby ktoś chciał robić z Dropsowego Lace'a - jeden stugramowy motek może nie wystarczyć.
A tymczasem suszy się Świt... ;)
Pierwsze zdjęcie jest absolutnie zjawiskowe. Co za przepiękne kolory.
OdpowiedzUsuńŻałuję, że nie noszę chust, jak cię czytam.
Ona ma taki kształt, że zdjęcie samo się prosiło :)
UsuńSama do niedawna nie nosiłam chust, a i teraz niektóre mnie irytują - ale są ciepłe, co zimą jest dla mnie najważniejsze.
Szale czasem też popełniam... ;)
Jest przepiękna. Też nie noszę chust tak na co dzień, ale jeżu słodki, brałabym od ciebie wszystko jak leci. Przewiduję jednak, że akurat ty, przy takich wyrobach, nigdy nie bedziesz narzekać na zalegajace w magazynie chusty bez właściciela :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńChyba w ramach odmiany popełnię jakiś szal - jak tylko wygrzebię się spod przedświątecznych udziergów i... e... uszydłków? ;)
Boru, jaka ona przepiękna <3 Podzielam zdanie Gayi, brałabym wszystko jak leci, gdyby tylko było mnie stać i gdybym nie miała takiej wydelikaconej skóry :P I kolorystyka jest cudowna, bardzo w moim guście.
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńTak myślałam, że odcienie niebieskiego trafią do ciebie estetycznie ;)
Delikatna skóra to problem, fakt, ale może znajdzie się dla ciebie jakiś mięciutki akryl albo baaardzo delikatna wełenka... Aż się zastanawiam, czy na któryś konwent nie przytargać worka motków, żebyś sobie mogła pomiziać :)