wtorek, 22 września 2015

014. Dziewiarskie niezbędniki

No, dziewiarskie jak dziewiarskie, uogólniłam trochę. MOJE niezbędniki, tak właściwie.
Otóż zrobiłam sobie wstępną listę tego, co jest mi potrzebne, by moja drutowo-włóczkowa egzystencja przebiegała w komfortowych warunkach. Druty, włóczki et consortes są oczywiste, ale poza nimi mnie osobiście potrzebne są:

Po pierwsze:

Zdjęcie ze strony sklepu firmowego Clatronic

Tak, dobrze widzicie. To waga kuchenna :) Ważąca z dokładnością do 1 grama. Niezbędna do ważenia włóczki. Po co? A po to, żebym wiedziała, ile metrów tej włóczki jest w niepełnym motku i czy mi wystarczy na zaplanowany udzierg. Przykład, bo mam wrażenie, że zamotałam dokumentnie: Lace Dropsa ma 800 metrów w 100 gramach. Na zrobienie jednej chusty zużyłam niecały kłębek - tak na oko połowę, ale moje oko jest słabe w te klocki i spokojnie mogę się rąbnąć nawet o 1/4. Co robię? Wrzucam ten pozostały kłębek na wagę i widzę, że waży on 35 g. Układam sobie proporcję, z której wychodzi mi, ile mam metrów w tych 35 gramach. I już wiem, czy wystarczy mi ich na kolejną chustę, o innym wzorze, czy też muszę dokupić jeszcze jeden motek.
Akurat nabycie wagi kuchennej (żeby nie było, ja już jedną posiadam, ale ona pokazuje z dokładnością do 5 dkg) nie jest jakimś wielkim problemem... teoretycznie. Nie umiem robić zakupów tego typu. Ja się muszę zebrać z myślami, wziąć się w garść, przekopać pół internetu, żeby określić, czego ja właściwie chcę... a potem iść do sklepu - którego nie lubię, ale to jedyny w moim mieście - i wybrać sprzęt. Wybieram zazwyczaj metodą "pierwszy z brzegu", a potem przeżywam, że trzeba było najpierw wszystko obejrzeć, a dopiero potem dokonywać wyboru :)


Punkt drugi to takie coś:

Źródło: http://www.yarnco.pl/czytelnia/akcesoria-dziewiarskie

Motowidło, znaczy. Ułatwiające przewijanie włóczkowych precli w zgrabne kłębki. Niezbędne mi jak powietrze i  gdybym mogła, to kupiłabym gdziekolwiek już w tej chwili. Ale się zaparłam, że niezbędniki typowo robótkowe kupię li i jedynie za pieniądze, uzyskane ze sprzedaży robótek. Czyli muszę jeszcze trochę poczekać :)
Pobieżny przegląd dziewiarskich blogów wykazał, że motowidło można zrobić samodzielnie. Nie mam do tego drygu kompletnie, ale mam Tatę :) A mój Tata mało, że umie, to jeszcze lubi robić takie dziwne rzeczy, w dodatku rozumie, co ja do niego mówię (a to sztuka, sama czasem nie rozumiem własnych objaśnień), wie, jaki końcowy rezultat mam na myśli i potrafi ulepszyć ostateczny efekt. Niestety, na razie i tak ma sporo na głowie, nie mam sumienia jeszcze mu dokładać. Poczekam do zimy, zimą zawsze ma więcej czasu.

Właściwie motowidło powinno iść w parze ze zwijarką, ale za zwijarkę to ja spokojnie mogę robić sama, byle mi się włóczka dobrze układała.


Źródło: http://pl.dawanda.com/product/67661043-motowido-do-woczki-parasolka-dziewiarska-60cm

Trzeci niezbędnik, o którym jeszcze jakieś pół roku temu w ogóle nie myślałam:
 

Źródło: archiwum allegro

Manekin krawiecki. Regulowany najlepiej. Żebym mogła spokojnie upinać na nim robótki w czasie tworzenia, ale - co ważniejsze - już po ukończeniu, przygotowane do sesji fotograficznej. Mam obsesję na punkcie perspektywy - ubranie, akcesorium czy biżuteria muszą być tak pokazane, żeby zdjęcie dawało wyobrażenie o realnych rozmiarach. Najlepiej jest pokazać to na manekinie lub żywej osobie :) Niestety, nie mam pod ręką nikogo, któ mógłby robić za żywego modela, dlatego najczęściej proszę kogoś, żeby to mnie zrobił zdjęcie. Ale po pierwsze, nie zawsze taki ktoś jest, a po drugie - ja bym chciała nie jedno zdjęcie, a co najmniej dziesięć. Chusta (bo głównie do chust się to odnosi) upinana w najróżniejszy sposób, fotografowana z tyłu, z przodu, z boku... Na różnych tłach, uwydatniających kolor lub fakturę. A jednocześnie dająca się doskonale wyobrazić w kontekście ludzkiej sylwetki. Manekin jest mi do tego niezbędny. Mogłabym to wszystko upinać i fotografować z upojeniem, a potem wybrać najlepsze zdjęcia. A tak muszę kombinować z kompozycjami na powierzchni płaskiej :)
Niedługo będę miała cyrk na kółkach, próbując bez manekina dopasować robiony właśnie sweter :) Doleciałam do pierwszego rękawa, za parę dni będę dziergać w kierunku drugiego i nie ma siły - trzeba będzie mierzyć na sobie i będzie problem, bo szpilek w siebie nie wbiję, żeby to jakoś umocować... Z siebie też nie wyjdę, żeby się przyjrzeć, gdzie i co poprawić... No nic, zaangażuję Mamę, ona ma doświadczenie w szyciu, może razem jakoś damy radę :)

I na koniec coś, co właściwie nie jest niezbędnikiem, a raczej kaprysem. Marzeniem ("Nieosiągalnym" - dorzuca Głos Rozsądku, patrząc na cenę).






Zdjęcia pochodzą ze strony producenta

Zestaw profesjonalnych drutów w pełnej rozmiarówce, z wymiennymi żyłkami, markerami, łącznikami i innymi bajerami, w bajeranckim etui :). Właściwie to mógłby być zestaw którejkolwiek ze znanych w dziewiarskim światku firm, ale ChiaoGoo urzekły mnie tą krwiście czerwoną żyłką oraz faktem, że - jak donoszą opinie - są stosunkowo ciężkie... a dokładniej, cięższe niż inne. Ja lubię czuć, że coś trzymam w ręce, dlatego całkowicie odpadają druty akrylowe, bambusowymi nie umiem robić długo, ewentualnie mogą jeszcze być drewniane, ale lubię poślizg włóczki na metalu. Plastikowe szydełka to jest okropność, bo mam wrażenie, że trzymam pustkę. W rezultacie bardzo mocno ściskam narzędzie w palcach, co skutkuje albo skurczem mięśni, albo połamaniem wymienionego narzędzia (z drutami jeszcze mi się to nie zdarzyło, za to z cienkim szydełkiem - owszem).

To nie jest coś co muszę mieć już-teraz-zaraz, bo moje niezestawowe KnitPro sprawują się doskonale, ale... ale chciałabym mieć coś naprawdę-naprawdę profesjonalnego i luksusowego, niedostępnego w pierwszej lepszej pasmanterii, tylko wymagającego szukania, namysłu, wahania, rozważań, porównań... Jednym słowem: potrzebuję Marzenia.
No a poza tym - drutów nigdy nie bywa za wiele!


4 komentarze:

  1. Zacne niezbędniki, szczególnie to motowidło. Nie miałam pojęcia, że coś takiego istnieje, gdybym to zobaczyła w sklepie, to pomyślałabym, że to jakiś zaawansowany wieszak na skarpety czy coś. Ale rozumiem potrzebę posiadania, jeśli ja się plączę i wkurwiam przy zwijaniu dwudziestu metrów sznurka, to co dopiero przy kilkuset D:

    "Nie umiem robić zakupów tego typu. Ja się muszę zebrać z myślami, wziąć się w garść, przekopać pół internetu, żeby określić, czego ja właściwie chcę... a potem iść do sklepu - którego nie lubię, ale to jedyny w moim mieście - i wybrać sprzęt. Wybieram zazwyczaj metodą "pierwszy z brzegu", a potem przeżywam, że trzeba było najpierw wszystko obejrzeć, a dopiero potem dokonywać wyboru :)" --> W 100% mój ojciec, wyłączając drugą część. On po dokonaniu researchu idzie do sklepu i jeżeli nie znajdzie tam wypatrzonej rzeczy, marudzi im dopóty, dopóki jej mu nie sprowadzą. A potem i tak marudzi, bo a może jednak trzeba było kupić inny model :P

    Ja obecnie mam w planach kupić namiot bezcieniowy, bo jednak przy fotografowaniu biżuterii (a więc rzeczy o wiele mniejszych niż chusty albo kocyki) sprawdza się genialnie. Poza tym jestem osobą niecierpliwą i jeżeli chcę zrobić zdjęcia, to nie mam ochoty czekać na odpowiednią pogodę, szukać dobrego kąta z odpowiednim światłem i tak dalej :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O zdjęciach zimową porą staram się nawet nie myśleć. Teraz mam jedno miejsce, bardzo dobre, ale odpowiednie światło jest tam tylko bardzo wcześnie rano :) Znaczy, jeśli jest słonecznie, bo przy zachmurzeniu nie ma mowy o tym, żeby kolory nie były przekłamane. Dlatego tak mi zależy na manekinie, którego mogłabym przestawiać wedle upodobań i wymagań.

      Ważącą dokładnie wagą zainteresowała się moja Mama, więc jest szansa, że się zmobilizuję i kupię jeszcze w tym roku :)

      Usuń
  2. Poczekaj, jak już będziesz miała manekina, to zaczniesz się zastanawiać, czy by jakiegoś wypasionego aparatu nie kupić (o ile jeszcze nie masz) - no bo wiadomo, jakość zdjęć... ;)

    W ogóle to prezentowanie tego zestawu drutów to zło, ja nie zrobiłam na drutach jeszcze nawet 1/10 tego, co Ty, ale jak tylko zabieram się za nowe "hobby", to mam manię skupowania wszystkiego, co jest z nim związane, choćbym potem nic z tym nie zrobiła i miało to tylko leżeć w kącie... a ten zestaw kusi, oj, kusi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żebyś wiedziała, moja idiotenkamera doprowadziła mnie dzisiaj do szewskiej pasji i owszem, przemknęło mi przez myśl, że może jakąś lustrzankę... Ale to bym musiała chyba obrabować bank :)

      Druty... na Amazonie są o 1/3 tańsze niż w polskich sklepach, nie wiem, nie wiem, może podsunę rodzicom, że hej, ja mam za miesiąc urodziny i to takie okrągłe... :D

      Popatrz sobie jeszcze na HiyaHiya, Addi i karbonowe KnitPro *wredny śmiech z offu*

      Usuń