piątek, 9 października 2015

017. A miało być romantycznie...






No miało być. Jakaś Jesienna Tęcza, Jesienna Radość, Tęczowy Październik, takie tam. Figę. Jest krótko, celnie i na temat.

Homopropaganda.

I nie, to nie mój wymysł, bo ja z tęczą skojarzenia mam niewinne :) Orszula sobie wymyśliła, Orszula ma i Orszula będzie homopropagować Bydgoszcz, czy Bydgoszczy się to podoba, czy nie :)
Filozoficznie stwierdziłam, że nazwy przychodzą same, skoro szal chce być Homopropagandą, to nie będę się z nim kłócić.

Sprawczynią zamieszania jest oczywiście Aade Long Rainbow w połączeniu ze wzorem Kierana Foleya. Muszę przyznać, że nie bardzo rozumiałam wszechobecne zachwyty nad tym akurat farbowaniem, bo ani w preclu, ani w kłębku nie wygląda toto jakoś wyjątkowo - no, kolorowe, no, dużo tych kolorów, ale tworzą one raczej oczopląśny misz-masz niż coś, na widok czego wpada się w amok, a ręce zaczynają drżeć z nieopanowanego pragnienia wrzucenia tej włóczki na druty już-teraz-zaraz-natychmiast.
Ha. Do czasu. Do momentu, w którym tę niespecjalnie interesującą włóczkę przerobi się na plątaninę oczek, tworząc całkiem sporą płachtę (57cm x 182cm). Dopiero w płaskiej wersji ta włóczka pokazuje, na co ją kolorystycznie stać.



Zachwyciłam się.

Początkowo tylko kolorem - w robieniu jest to koszmarek. Nić nie jest skręcona, a tylko uprzędziona, co powoduje, że jest zwyczajnie słaba. W trakcie zwijania w kłębek zerwała się przynajmniej cztery razy. W trakcie przerabiania - nie, ale miałam niezbitą pewność, że porwie się w czasie prania i blokowania. Na wszelki wypadek udałam się po poradę do eksperta, a ekspert uspokoił, że woda z włóczką czyni cuda i rozłażąca się w palcach nić po praniu zamienia się niemalże w stalową linę.



No... Co do stalowości, to bym się jednak nie zgodziła, ale fakt - nic mi nigdzie nie trzasnęło, nie pękło, oczka nie poleciały... Co przeżyłam przed zanurzeniem Homopropagandy w wodzie, to moje, i gdybym mogła, to w ogóle bym sobie darowała pranie... ale to ażur, więc kąpiel jest automatycznie wpisana w proces twórczy :)

Robiłam z dwóch motków, bo jeden okazał się za krótki, i muszę powiedzieć, że o ile pierwszy irytował mnie niemożebnie nierównością nici (od kłaka wydartego z owcy do nici maszynowej), o tyle drugi był (jest, bo nie zużyłam całego) zadziwiająco równy. Nie ma przynajmniej tych fragmentów, kiedy nić naprawdę wyglądała jak maszynowa. Twardo sobie postanowiłam, że jeśli mi się rozpadnie w wodzie, to nie będę dziergać od nowa, bo chyba by mnie szlag trafił konkretny, tylko jakoś połatam, już to szydełkiem, już to igłą. Obeszło się, dzięki dziewiarskim bogom.

Blokowanie - czysta przyjemność, pod tym względem kocham wełnę: układam porządnie, wygładzam, przypinam dziesięcioma szpilkami i z głowy. A właściwie byłoby z głowy, ale tu mi weszły w paradę ząbki, których jest ni mniej, ni więcej, tylko 82. O ile samo naciągnięcie ułatwiłam sobie za pomocą drutów do blokowania, wpychanych w miejsca, gdzie z trzech oczek robiłam piętnaście, o tyle ząbki musiałam potraktować szpilkami indywidualnie. Generalnie przeszło ulgowo, mimo dość mocnego naciągania.

Tak wyglądało blokowanie całości - nie starczyło mi dywanu, musiałam wyciągać matę :)

Ząbki przyszpilone


W palcach włóczka jest trochę szorstka, ale o wiele mniej niż jej grubsza wersja. Lekko włochata, co kazało mi się zastanowić, czy na pewno będę chciała wrabiać w nią koraliki, bo jeśli nawet druty, niespecjalnie ostre, ją kaleczyły, to z szydełkiem będzie mordęga. Nie mówiąc już o nierówności nici. Ale o tym pomyślę porządniej dopiero wtedy, kiedy wezmę się za konkretne koralikowanie.

Wzór, na pierwszy rzut oka, całkiem prosty. Fajerwerki zaczęły się, kiedy spróbowałam przerobić pięć oczek prawych przekręconych razem... Znaczy, to się da zrobić, czemu nie, przy odrobinie uporu, ale wkurzające jest niemiłosiernie. Drut nie chce wleźć pod pięć oczek równocześnie i równomiernie, szydełko się zaplątuje we włóczce, do tego miałam w pamięci tę jej delikatność, a przy przekręcaniu oczka się napinały do granic. Machnęłam ręką na przekręcenie, zrobiłam normalnie - i nie spodobało mi się. Tam jest sekwencja, że pięć razem na prawo przerabia się trzy razy pod rząd - czyli z piętnastu oczek tworzę trzy. No i nie przypasowało mi to, że w takim układzie oczka przerobione są pochylone w jedną stronę, jakoś to tak asymetrycznie wyglądało, a aczkolwiek lubię asymetrię, to tu mi wybitnie zgrzytała i psuła estetykę. Podumałam i przerobiłam pięć prawych z oczkiem środkowym na wierzchu - bo skoro można tak przerobić trzy oczka, to dlaczego nie więcej..? Rezultat mnie usatysfakcjonował i na pewno jego osiągnięcie było łatwiejsze niż łapanie pięciu oczek razem...


Gdzie jak gdzie, ale tu nie mogło obyć się bez podobizny Cthulhu

Początek i koniec


Przy tym wzorze poeksperymentowałam także z czasem dziergania. Wyszło, że szal robiłam przez 43 godziny, co rozłożyło się na 24 dni (sic!), w tym prawie tydzień czekania na drugi motek Tęczy. Eksperyment był mi potrzebny właśnie po to, żeby konkretnie określić czas faktycznego robienia, bo do tej pory zapisywałam tylko dzień rozpoczęcia i dzień zakończenia. Poza tym pilnowanie minut dyscyplinuje - skupiałam się faktycznie na dzierganiu, a nie na trzech tysiącach innych rzeczy, które muszę zrobić, załatwić, obmyślić właśnie teraz.

Innym eksperymentem, który uważam za wybitnie udany, a który podpatrzyłam u IK, był sposób nabierania oczek. Mam spore problemy z takim nabieraniem, żeby początek był elastyczny i rozciągliwy, a taki właśnie musiał być przy tym wzorze - wiedziałam, że szal będzie rozciągany nie tylko na długość, ale przede wszystkim na szerokość, nie mogłam pozwolić, żeby ograniczały mnie w tym brzegi. A właściwie jeden brzeg, bo zamknąć oczka potrafię dowolnie elastycznie, i to co najmniej trzema różnymi sposobami. Więc po prostu zrobiłam szydełkowy łańcuszek, jak zawsze w przypadku tak dużej liczby oczek (155), a potem, już po skończeniu całości, te oczka z prowizorycznego łańcuszka ponownie wrzuciłam na druty i... zamknęłam, dokładnie tym samym sposobem, którym zamykałam je z drugiego końca :)
Szydełkowy łańcuszek jest zazwyczaj stosowany po to, żeby robótkę pociągnąć w drugą stronę, symetrycznie - stanowi jakby oś tej symetrii, jest położony dokładnie pośrodku. Dotąd używałam tej metody tylko w takim celu, pewnie dlatego nie przyszło mi do głowy, że jest idealna do osiągnięcia równych, elastycznych brzegów na początku i końcu robótki.

Ale generalnie jestem usatysfakcjonowana - lubię takie wzory, lubię włóczkę, emocje też mile widziane, nawet te niekoniecznie pozytywne :)

Mam nadzieję, że tej zimy przynajmniej w jednym odrębnym rejonie Bydgoszczy będzie bardzo kolorowo i ciepło :) Oby się szal dobrze nosił!




29 komentarzy:

  1. Szal przepiękny, bardzo energetyczny no i ten wzór baaaardzo mi przypadł do gustu. Jeżeli można chętnie powielę pomysł tym bardziej , że tęczowa wełenka czeka w szafie. A tak na marginesie przerobiłam już kilka motków i nigdy ( odpukuję w niemalowane) nie miałam najmniejszych problemów ani w trakcie robienia ani przy blokowaniu. Gratuluję wykonania i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Pomysł powielaj, tęczowa wełna jest idealna na jesienną chandrę - a na dodatek jest ciepła.
      Mnie się jakiś taki felerny motek trafił, w drugim i w przewiniętej wczoraj Landrynce nic takiego nie było.

      Usuń
  2. Matkoborsko jakie to jest przepiękne! <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękne! I wzór, i kolory, i w ogóle wszystko. Przy czym kolory naprawdę wyciągają urodę ze wzoru - jak zerknęłam na zalinkowaną przez Ciebie galerię na Ravelry, to wydał mi się mocno przeciętny, dopiero na Twoich zdjęciach nabrał uroku :D

    Btw, kompletnie nie rozumiem tego fragmentu o szydełkowym łańcuszku i ponownym wrzucaniu na druty :o Ale za to muszę się pochwalić, że nauczyłam się (oczywiście z ogromną pomocą Twojego bloga, jakże by inaczej :P) czytać wzory obrazkowe i ze zdziwieniem odkryłam, że mogą być nawet wygodniejsze niż te opisowe!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Ta włóczka to był strzał w dziesiątkę do tego wzoru, Ore ma nosa :)

      A to o szydełkowym łańcuszku kiedyś wyjaśnię... choć chyba lepiej odesłać Cię do youtube'a z poleceniem wyszukania "provisional crochet on", bo to jednak łatwiej pokazać, niż wytłumaczyć ;)

      Usuń
    2. O, to nawet tego kiedyś szukałam, bo mnóstwo wzorów poleca to jako odpowiedni cast on na początek, ale na razie uznałam, że moje mocno podstawowe projekty jeszcze tego nie wymagają. Ale ponowne wrzucanie na druty nadal brzmi jak czarna magia ;)

      A tak z przymrużeniem oka (to znaczy, absolutnie nie jest to żaden request, tylko luźna uwaga), to mam dla Ciebie pomysł na kolejną notkę z serii "for dummies": jak przeliczać ilość potrzebnej włóczki, jeżeli np. w projekcie jest DK, a chce się użyć lace. I nawet nie chodzi mi o robienie próbek i zmierzenie, ile oczek daje x centymetrów, ale etap planowania, czyli - ile motków kupić?! :D

      Usuń
    3. Jak wyprujesz łańcuszek, to zostaną Ci "żywe oczka", czyli niezamknięte, takie same, jak gdybyś w środku robótki wyjęła z niej drut. Łapiesz te oczka i dziergasz w drugą stronę :)
      Ok, będzie tutorial zdjęciowy, bo to faktycznie jest skomplikowane, sama rozpracowywałam metodą prób i błędów...

      O przeliczaniu włóczki pomyślę ;)

      Usuń
  4. Kotuliku Tulaśny, jakież wielkieloff! No i rozumie się samo przez się, że gdzie jak gdzie, ale tutaj bez Cthulhu obyć się nie mogło. Teraz żeby tylko Poczta Piekielna wypuściła cudo ze swych macków... A wypuścić nie chce, bo mimo tego, że cały dzień ktoś był w domu, ostało się smętne awizo. Bulbulirzal.

    Na temat samej homopropagandy [drżyj, Bydgoszczy!] komcia wysmaruję, kiedy już ją omackam miłośnie, to jest jutro.

    Ore

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawka, w poniedziałek. ;____;

      Usuń
    2. Ech, to się pospieszyłam :( Zobaczyłam na stronie PP, że jest awizo, i założyłam beztrosko, że zdążysz dzisiaj odebrać. To w takim razie stwierdzę tylko optymistycznie, że oczekiwanie to połowa przyjemności i nie będę Cię jej pozbawiać :D

      Usuń
  5. Ależ nic się nie stało, dzięki Tobie i Kobasiowi ćwiczę lizanie ekranu. Każdy skill się może przydać w życiu. :D Zresztą potrzebuję czasu na dobranie dhramatycznej kreacji!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę Cię w emploi Czarnej Wdowy Mirabelli... *mspanc*

      A nie, pardon, ona była Szara.

      Usuń
  6. Jaka piękna homopropaganda!

    Włóczka śliczna, ale sądząc po opisie na szydełko się kompletnie nie nada, a z drutami się nie lubimy :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)

      Nie, na szydełko ona się kompletnie nie nadaje. Żeby chociaż była skręcona! Ona nie ma włoska jako takiego, tylko po prostu te uprzędzione pasma nie przylegają do siebie ściśle. To sprawia, że włóczka jest stosunkowo miękka i bardzo ładnie wypełnia ażur po namoczeniu, ale bardzo poważnie zastanawiam się, czy starczy mi cierpliwości, żeby walczyć z koralikami, które wrabiam właśnie szydełkiem.

      Usuń
    2. A kojarzysz może i mogłabyś polecić jakąś fajną, cienką, ale w miarę skręconą włóczkę w ładnych kolorach i sensownej cenie?

      Usuń
    3. To zależy, co rozumiesz jako cienką włóczkę :) Dla mnie cienka to taka, która ma przynajmniej 600 metrów w 100 gramach
      Cienkie: Nako Angora Granit Sim, Yarn Art Cotton Soft, Drops Lace, Midara Amber, Midara Roma (odnośnie Romy to skręt włóczki może zależeć od farbowania: czerwone i ogólnie ciemne mają mocny, białe jest dość kudłate).
      Z trochę grubszych: Nako Estiva, Madame Tricote Merino Gold, Gazzal Baby Cotton. To są te, które sprawdziłam na drutach i dobrze się spisały - czyli jeśli się coś rozwarstwiało, to z winy mojej, a nie włóczki.

      Usuń
    4. Dzięki, porozglądam się i pobadam :)

      Usuń
  7. Oooch! Jest absolutnie zachwycajca!

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękny jest :)
    Robiłam z estońskiej tęczy entrelakową chustę i też mi się wlos na glowie podnosił z przerażenia kiedy nitka osiągała grubość ...włosa :) Chusta była juz dwukrotnie prana i wszystko trzyma jak złoto. Mam jeszcze jeden motek kupiony u IK i ten wygląda znakomicie. Nitka prawie równa! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z cienkiej tęczy robiłaś? Bo mam apetyt na entrelac, ale myślałam o grubszej wersji - wydaje mi się, że będzie się lepiej układać po zblokowaniu. Chociaż, jeśli zrobić z cienkiej, ale na drutach, powiedzmy, 2,5 albo 2.75 to też powinien być niezły efekt.

      Usuń
  9. Ojeju, jeju, jakie to piękne jest! Boskie kolorki i przecudnej urody wzór! Też mam ochotę odgapić, ale w kolejce do odgapienia mam już chyba milion wzorów, ech...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, przekonałam się do tęczy :) W ogóle estońska artystyczna to moje tegoroczne odkrycie i miłość od pierwszego przerobienia. Chyba przebija nawet Dropsowego Lace'a.

      Usuń
  10. Piękny opis i cudna homopropaganda! Może skuszę się kiedyś na wykonanie tego wzoru :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Skuś się, skuś, on jest naprawdę prosty, a jaki efektowny! Ale muszę lojalnie podkreślić, że zarówno wzór, jak i włóczkę nie ja wybrałam, ja tylko wykonałam zamówienie :)

      Usuń
    2. Donoszę, iż propagandzę Bydgoszcz. Bydgoszcz broni się deszczem. Ale nie z nami te numery.

      Usuń
    3. Ktul jest dziki, Ktul jest zuy, Ktul jest homopropagandowy!
      http://s8.hostingkartinok.com/uploads/images/2015/10/b71cccd24a8fa52fd8baa7f7ee6e482c.jpg

      Usuń